sobota, 10 maja 2014

Chapter 8

- O Boże, a to jak okazało się, że to jej chłopak wszystkich zabijał?! Masakra jakaś! - wykrzyczałam zdumiona i rozemocjonowana końcem filmu.
- Jak można zabijać takie seksowne dziewczyny? - Ashton podparł ręce na blacie stołu a głowę umieścił na dłoniach z wymalowaną marzycielską miną.
- One były seksowne?!
- No i to jak jasna cholera - mruknął.
- Według mnie nie.
- Jesteś dziewczyną, nigdy tego nie zrozumiesz - wyszczerzył się, gdy pojawiła się koło nas kelnerka z naszym zamówieniem.
- Jeden duży Chicken Box dla państwa - postawiła duże pudełko na stoliku i odeszła kontynuować prace przy kasie.
Siegnęłam po swój ulubiony sos musztardowy a Ashton po słodko-kwaśny.
- O fuj, jak ty to możesz jeść? - wydęłam usta.
Brunet sięgnął po kawałek kurczaka, zamoczył go w sosie i włożył do ust.
- Chyba to ja powinieniem Ciebie się o to spytać.
- Musztarda jest najlepsza! A w ogóle ta z McDonalda!
Ashton wzruszył ramionami jedząc powoli to istne niebo na ziemi.
Chwyciłam Nuggets'a, zamoczyłam go w sosie, włożyłam do buzi i jęknęłam z przyjemności.
- Nie jęcz tak bo zaraz dojdziesz - zachichotał Ashton prawie ksztusząc się jedzeniem.
- To nie było śmieszne.
- Owszem było - odpowiedział pochłaniając kolejnego Nuggetsa.
- Czujesz się zazdrosny, bo zwykły kurczak doprowadza mnie do orgazmu a  ty byś tak nie umiał, prawda? - uśmiechnęłam się sarkastycznie a Ashton na chwilę przestał jeść.
- Cofnij to.
- Nie.
- Cofnij.
- Nie.
- Okay - wstał, odsunął od siebie stolik i podszedł do mnie. Kucnął i przełożył mnie sobie przez ramie. Pisnęłam przerażona miotając się na wszystkie strony.
- Nie! - krzyczałam - Moje kurczaczki!
Ashton wyszedł z McDonalda nadal trzymając mnie na swoich ramionach. Pięściami uderzałam w jego plecy ale on zdawał się nie zwracać uwagi na to. Wydawał się nawet nie czuć moich uderzeń.
- Nie podoba mi się ta zabawa - wymamrotałam opadając w dół jego ciała a moje ręce kołysały się w rytm jego kroków.
- A mi tak - skręcił w małą uliczke w której przez chwilę szliśmy w mroku a po chwili dotarliśmy na parking na którym stał jego motor. Postawił mnie na ziemie dopiero gdy staliśmy obok niego. Podał mi kask do rąk.
- Ubieraj i jedziemy dalej - wyszczerzył się ubierając swój kask i wszedł na motor. Usiadłam za nim trzymając się kurczowo jego kurtki.
- Gdzie jedziemy? - spytałam.
- Coś ci pokażę.
- Za dużo atrakcji jak na jeden dzień - westchnęłam.
- Nie lubisz być w moim towarzystwie?
- Nienawidzę - zaśmiałam się a Ash uśmiechnął się lekko.
Odpalił motor a ja jak ostatnim razem mocniej przytrzymałam się jego kurtki. Jechaliśmy z normalną jak na Ashtona prędkością, sprawnie omijając samochody. Wyciągnęłam w bok jedną ręke i poruszałam nią czując jak wiatr nią kołysze.
Tym razem jechaliśmy dosyć długo. Trochę się przeraziłam widząc jak brunet wjeżdża do lasu. Jechaliśmy małą drużką, wokół nas były same drzewa a na niebie majaczył srebrzysty księżyc.
Ashton zatrzymał się, gasząc światła a ja momentalnie pisnęłam.
- Zamknij oczy - polecił a ja posłusznie je zamknęłam.
Irwin zdjął mój kask, chwycił za rękę i zaczął prowadzić w nieznanym mi kierunku. Szłam powoli uważając jak tylko mogłam by nie zahaczyć o coś nogą i wywalić się. Ashton zauważył moje wleczenie więc chwycił mnie w talii i tym razem szło mi się o wiele łatwiej.
- Gdzie ty mnie prowadzisz do jasnej cholery?! - spytałam lekko poddenerwowana.
- Przestań marudzić bo niszczysz niespodzianke - westchnął a po chwili dodał - I nie waż się otwierać oczu!
Przeklnęłam w duchu bo właśnie chciałam to zrobić. Czy on mi czytał w myślach?!
Po chwili zatrzymaliśmy się a Ashton odszedł ode mnie i słyszałam tylko jego oddalające się kroki. Zaczęłam panikować i wszystkie momenty z horrorów i książek o morderstwach w lasach zaczęły powracać.
- Możesz otworzyć oczy - wykrzyknął Ashton.
Rozchyliłam powoli powieki i to co zobaczyłam całkowicie zabrało mi mowę. Ashton stał na małym mostku, który otaczało małe jezioro. Księżyc odbijał się od tafli wody. Ruszyłam w kierunku Ashtona który uśmiechał się uroczo. Pociągnął mnie za ręke i razem usiedliśmy na końcu mostku, kołysząc nogami nad wodą.
- Tu jest pięknie.. Jak znalazłeś to miejsce? - spytałam spoglądając na twarz Ashtona na którym zagościł nieśmiały uśmiech.
- Jak byłem mały często przyjeżdżałem tu z rodzicami. Z bratem bawiłem się nad wodą a rodzice robili grilla. Siedzieliśmy tu całymi dniami i nigdy nam się tu nie nudziło. Do czasu. - posmutniał lekko.
- Jak to? - zmarszczyłam brwi skonsternowana.
Ashton westchnął cicho milcząc przez dłuższy czas. Jego usta ułożyły się w cienką line a brwi złączyły się. Intensywnie nad czymś rozmyślał. Po chwili odchrząknął.
- Gdy miałem 11 lat przyjechaliśmy tu jak co weekend. Rodzice siedzieli rozmawiając a Thomas pływał na materacu. Tata kazał mi go obserwować a ja zamiast tego bawiłem się w piasku nie zwracając na niego uwagi... - głos Ashtona się załamał a ja zaczęłam się coraz bardziej przekonywać do tego iż ta historia nie będzie miała szczęśliwego zakończenia.
- W pewnym momencie zauważyłem że nie ma go na materacu... Tata zaczął go szukać i znalazł go... martwego - po policzku Ashton'a spłynęła pojedyncza łza którą natychmiastowo ztarł. Moje serce przestało na chwilę bić. O mój Boże...
- Wszyscy obwiniali mnie jego śmiercią - spuścił wzrok na swoje palce a ja przybliżyłam się do niego przytulając go. Brunet wtulił się we mnie, twarz chowając w moich włosach. Czułam jego ciepły oddech na szyi i zapach jego perfum w nozdrzach.
- To nie była Twoja wina.. Niczyja wina... - wyszeptałam, będąc na skraju płaczu.
Ashton odsunął się ode mnie powoli.
- Kurcze, to miał być miło spędzony czas a ja tu smęcę o swojej przeszłości - zachichotał nerwowo.
Położyłam głowę na jego kolanach, spoglądając na księżyc.
- Mi się podoba - uśmiechnęłam się.
Brunet głaskał mnie po włosach. Powoli odpływałam w sen pod jego dotykiem. Było mi tak cholernie dobrze.
- Ej, nie zasypiaj mi tu - zachichotał a moje serce przyspieszyło swoje obroty.
Uśmiechnęłam się i usiadłam naprzeciwko niego. Przez chwilę patrzeliśmy się na siebie gdy nagle pod wpływem impulsu, rzuciłam się Ashtonowi na szyję i pocałowałam go. Ręce chłopaka natychmiastowo powędrowały do mojej talii. Lekko wbił w nią swoje palce, obracając nas tak, że teraz on był nade mną. Pocałunkami zszedł do lini mojej szczęki, obcałowując ją malutkimi całusami. Przejechał nosem po mojej szyi i gwałtownie wpił się w delikatną skóre. Po całym moim ciele przebiegł dreszcz podekscytowania i podniecenia. Ashton odsunął się przejeżdżając koniuszkiem języka po bolesnym miejscu. Uśmiechnął się triumfalnie patrząc na mnie z góry.
- No i jesteś moja - uśmiechnął się szerzej.
Wstał, podał mi dłoń i udaliśmy się z powrotem do motora.
Po 15 minutach byliśmy już pod moim domem. Ashton przyciągnął mnie do siebie całując w usta.
- Do jutra księżniczko - wyszeptał.
- Do jutra Ash - puściłam jego ręke i odwracając się poszłam do domu. Usłyszałam pisk opon w tym samym momencie kiedy zamknęłam za sobą drzwi. Pobiegłam do pokoju, zamykając się. Zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania i na bieliźnie poszłam do łazienki. Obmyłam twarz lodowatą wodą. Spojrzałam na swoje odbicie. Moje policzki były zaczerwienione, oczy świecące a źrenice powiększone. Przerzuciłam włosy na jedno ramię i spojrzałam na rane. Dotknęłam ją i od razu tego pożałowałam. Syknęłam z bólu.
Wróciłam do pokoju i ubrałam się w piżame. Położyłam się do łóżka i przykryłam ciało kołdrą. Oblizałam usta nadal czując smak warg Ashtona.
To było niesamowite.





CHCIAŁAM WAS BARDZO, ALE TO BARDZO PRZEPROSIĆ, ŻE NIE DODAŁAM ROZDZIAŁ W ŚRODĘ, ALE MUSIAŁAM SIĘ UCZYĆ I PO PROSTU NIE MIAŁAM CZASU.
ALE DZISIAJ USIADŁAM I NAPISAŁAM GO DLA WAS :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ ♡

5 komentarzy:

  1. boże idealnie. Oni tacy romantyczni Ash taki smutny rozdział tak idealny czekam na kolejny @LondonsPie

    OdpowiedzUsuń
  2. boze zawal @Roomiectioner

    OdpowiedzUsuń
  3. JEZU ŚWIĘTY!!!! OMG!!!! TO JEST WSPANIAŁE!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy będzie następny :c czekam i czekam i nie mogę się doczekać ;-;

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww ... Jak słodko <3 xx
    @Myangel_isNiall

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K