środa, 18 czerwca 2014

Chapter 13

- Jak to kurwa ktoś jest w domu?! To napewno nikt z Twojej rodziny?!
- Sądzisz że ktoś chodziłby po domu, tłukłby szkła i wołał mnie jak jakiś psychopata?! Zastanów się kurwa! - ryknęłam wściekła ale też na maksa przerażona.
Zza drzwi dobiegł mnie śmiech nieznajomego a zimny dreszcz przeszedł mnie po plecach. Ugryzłam się w język, kurwa. Teraz to napewno wie że tu jestem.
- Cait zaklucz się i siedź cicho, zaraz tam będę! - krzyknął rozłączając się.
Usiadłam w kącie podciągając nogi i kładąc brode na kolanach. Kołysałam się w przód i tył próbując się uspokoić. Zamknęłam oczy oddychając szybko.
- Cait to że jesteś teraz cicho nie oznacza że nie wiem że tam jesteś - powiedział mężczyzna zza drzwi i byłam prawie w stu procentach pewna że już gdzieś słyszałam ten głos. Ale nie mam pojęcia gdzie i kiedy.
- Czego chcesz? - zapytałam łamiącym głosem.
- By twój chłoptaś zapłacił za to co mi zrobił - odpowiedział szorstko.
- To nie jest mój chłopak!
- Gówno prawda! - krzyknął uderzając z całej siły w drzwi które o mało nie wyleciały z zawiasów. Zadrżałam.
- A co ja mam z tym wspólnego?!
Zaśmiał się - Malutka, słodziutka Cait. Dowiesz się w swoim czasie - powiedział i usłyszałam jego oddalające się kroki.
Nadal siedziałam cicho, skulona w kącie gdy nagle ktoś zaczął szarpać za klamke.
- Cait, otwórz, to ja - usłyszałam zaniepokojony głos Ashtona.
Podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam. Gdy napotkałam jego przerażone brązowe oczy otworzyłam szerzej drzwi i wtuliłam się w niego. Mocniej oplótł mnie swoimi ramionami w obawie że zaraz się rozpłyne.
- Wszystko już dobrze - odetchnął w moje włosy - Nikogo już nie ma.
- Ale był - westchnęłam.
- Mówił coś? - zapytał odsuwając się ode mnie.
Powiedzieć mu?
- Uh, nie.. Tylko wołał moje imie.
- Napewno? - zapytał patrząc mi prosto w oczy.
Odwróciłam wzrok - Tak.
- Cait, spójrz na mnie - zażądał Ashton.
Przegryzłam wargę patrząc w oczy bruneta.
- Wszystko okej tylko... boje się Ashton.
- Nie masz czego słoneczko - przytulił mnie nos chowając w moich włosach. Oddychał cicho uspokojając moje nerwy. Byłam na skraju wytrzymałości.
- Zostaniesz tu? Proszę.
- Oczywiście - wziął mnie na ręce i ułożył delikatnie na łóżku. Po chwili położył się obok. Położyłam swoją głowę na umięśnionej klacie chłopaka patrząc w jego piękne brązowe oczy.
- Czego ten ktoś chce? - zapytałam po chwili spoglądając na jego wargi.
- Chce Cię mi odebrać ale ja mu przenigdy na to nie pozwolę.
Podniosłam się.
- To wiesz kto był u mnie w domu?
Ashton usiadł wzdychając - Evan.
Teraz wiem dlaczego jego głos brzmiał dla mnie tak znajomo.
- To popierdolony skurwiel, musisz na niego uważać.
- Jeszcze nigdy się tak nie bałam, całe życie przeleciało mi przed oczami - zaśmiałam się gorzko.
- Mogę Ci obiecać, że zrobię wszystko co w mojej mocy by zostawił Cię w spokoju.
- Dużo osób mi obiecało wiele rzeczy a nikt nie dotrzymał słowa - wydęłam usta.
Ashton spojrzał mi głęboko w oczy, złączając nasze palce razem.
- Zaufaj mi proszę. Nie chcę by stało Ci się coś złego.
- A co jeśli ty też nie dotrzymasz obietnicy? Nie chcę znowu zostać porzucona ze złamanym sercem.
- Oddałbym za Ciebie życie gdybym musiał. Zasługujesz na to bardziej niż ktokolwiek inny.
Brunet przybliżył się i delikatnie musnął moje wargi. Pogłębiłam pocałunek, zatapiając palce w jego gęstych lokach. Całował mnie delikatnie przez co świat wokół zdawał się przestać istnieć. Odpiął moją koszule i rzucił ją gdzieś za siebie. Zdjęłam z niego koszulke i palcami zaczęłam błądzić po jego umięśnionej klacie i idealnie wyrysowaną literą "V" przy linii bokserek. Przegryzłam jego dolną wargę ciągnąc za nią. Ashton mruknął w moje usta. Odpiął moje spodnie i rzucił je w nieznanym dla mnie kierunku. Zaczerwieniłam się i odwróciłam wzrok gdy zdjął swoje spodnie a ja spojrzałam w to miejsce gdzie nie powinnam.
- Ej, co się stało? - zapytał z troską przyglądając mi się.
- J-ja - zająkałam się - Jeszcze nigdy tego nie robiłam - wyszeptałam.
Ashton uśmiechnął się.
- Będę Twoim pierwszym - powiedział cicho jakby sam do siebie.
- Spokojnie, będę delikatny - wyszeptał.
Przymknęłam powieki gdy poczułam coś twardego przy swoim wejściu. Po chwili wygięłam swoje plecy w łuk i zawyłam z bólu.
Ashton delikatnie całował mnie po szyi by odwrócić moją uwagę od bólu i niedyskomfortu. Przyspieszył swoje ruchy a ból zaczął ustępować a na jego miejsce przychodziła rozkosz i przyjemność. Przegryzłam wargę widząc umięśnionego, seksownego chłopaka nade mną na którego czole pojawiały się małe krople potu. Jego malinowe wargi były rozchylone a powieki lekko przymknięte. Dotknęłam jego policzka by sprawdzić czy naprawdę tam był. Był.
- Dojdź dla mnie maleńka - wyszeptał.
Zrobił kilka mocniejszych pchnięć a moje ciało weszło w stan niekończącej się rozkoszy. Dreszcze przechodziły po moim całym ciele, od karku aż po palce u stóp. Rozlewające gorąco czułam wszędzie. Moje serce przyspieszyło swoje obroty a oddech uwiązł mi w gardle, nie potrafiłam złapać oddechu. Chłopak opadł koło mnie na łóżku przykrywając nas oboje kocem. Wtuliłam się w jego klatke.
- Byłaś niesamowita - wyszeptał bawiąc się kosmykami moich włosów zawijając je wokół swoich palców.
- Naprawdę? - dopytałam wstając i patrząc na niego.
Przytaknął z uśmiechem. Położyłam się z powrotem.
- Um... Cait? - zagadnął.
- Huh?
- Ktoś podjechał na podjazd.
Moje oczy rozszerzyły się. Wyskoczyłam jak poparzona z łóżka i zbierając ubrania z ziemi ubierałam je na siebie. Ashton leżał obserwując mnie i uśmiechając się od ucha do ucha.
- Na co czekasz? - zapytałam - Ubieraj się!
Chłopak wybuchnął śmiechem.
- Żartowałem - wypowiedział pomiędzy niepohamowanym śmiechem.
- Ha ha bardzo śmieszne - wydęłam usta, zakładając ręce na piersi.
Ashton wstał na co od razu zakryłam oczy. Zachichotał. Wziął mnie na ręce i położył mnie na łóżku. Zawisł nade mną.
- Jesteś debilem - zachichotałam.
- Ale i tak mnie kochasz!
- Oh, skądże znowu?! - zapytałam sarkastycznie.
- A więc mnie kochasz? Aww
- Tego nie powiedziałam - uderzyłam go w ramię a na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech. Milczał przez chwilę zamyślony. Założył zabłąkany kosmyk włosów za moje ucho po czym wypowiedział dwa słowa które w ogóle nie spodziewałam się kiedyś usłyszeć od drugiej osoby. Dwa słowa które najczęściej słyszymy w filmach.
- Kocham Cię, Cait.

W ZAKŁADCE "POLECANE" MOŻECIE ZAPOZNAĆ SIĘ Z MOIMI ULUBIONYMI BLOGAMI ORAZ W KOMENTARZU PODAĆ ADRES SWOJEGO KTÓRY ZOSTANIE ZAPISANY W TEJ ZAKŁADCE.
A W ZAKŁADCE "BOHATEROWIE" NATOMIAST DODAŁAM NOWEGO BOHATERA - EVAN'A.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

❤❤❤❤

piątek, 13 czerwca 2014

NOTECZKA

BOŻE LUDZIE
NIGDY NIE UWIERZYCIE!!!
Opowiem Wam historie!
Dzisiaj jest piątek 13. Dla wszystkich to dzień pechowy a mi zaczął się jako tako szczęśliwie więc postanowiłam pospamować do Justina o follow.
Gdy dostałam powiadomienie że Jus jest online zapieprzałam ze spamem ale dostałam limitu <<
I nagle dostałam powiadomienie że Justin Bieber zaczął mnie obserwować i dodał mój tweet do ulubionych.
Okej, myśle sobie "Pff kolejny fejk". Sprawdzam go a TO PRAWDZIWY JUSTIN BIEBER!
Zaczęłam płakać, trząść się i krzyczeć jednocześnie. Rodzina mi nie wierzy w to że TEN Justin Bieber dał mi follow!!!
Przepraszam Was że tutaj to piszę ale jak widzicie- dostałam limit - a takie emocje mną targają że musiałam to tu opisać bo bym inaczej wybuchła!
Nie mogę w to uwierzyć, nie mogę oddychać i się ruszać.
Jestem Belieber i tak bardzo zależało mi na tym follow i NIGDY ale to NIGDY nie przypuszczałam że dostanę follow od niego!
Cieszę się strasznie i chciałam powiedzieć jedno:
NEVER SAY NEVER I BELIEVE BO MARZENIA NAPRAWDĘ SIĘ SPEŁNIAJĄ!!

+ Pragnę wspomnieć iż na swojej ikonce na TT mam swoje zdjęcie --> @mycuteirwin i MÓJ IDOL WIDZIAŁ MOJE ZDJĘCIE, MOJĄ TWARZ
UMARŁAM
POZDRAWIAM Z NIEBA

czwartek, 12 czerwca 2014

Chapter 12

W zdenerwowaniu przegryzłam wargę i udałam się w dół schodów prowadzących na parking. Słońce delilatnie muskało moją skóre a ciepło rozchodziło się po całym moim ciele. Przewróciłam włosy na jedno ramie i zsunęłam na nos okulary przeciwsłoneczne. Zatrzymałam się przy samochodzie przeszukując plecak by wyjąć z nich klucze od samochodu. Gdy ich nie znalazłam sfrustrowana klęknęłam przy samochodzie i wysypałam wszystkie rzeczy na ziemie.
- Mam was małe kurwy - chwyciłam klucze w dłonie i wsypałam z powrotem wszystko do plecaka gdy nagle coś zwróciło moją uwagę. Zmarszczyłam brwi i rozprostowałam zminięty świstek papieru.

" Nie przegryzaj więcej wargi, chętnie użyłbym tych usteczek do czegoś innego ;) "

W moim brzuchu natychmiast się przewróciło i miałam ochotę zwymiotować. Kto to mógł napisać?!
- Cait! - usłyszałam krzyk Ashtona. Kątem oka zerknęłam na chłopaka który biegł w moją stronę.
- Co? - odparłam szorstko otwierając drzwi.
- Mam do Ciebie prośbe.
- Jaką?
- Nie rozmawiaj z nim.
- Od pierwszego wejrzenia wiedziałam że nie zamienię z nim więcej niż jednego słowa - odpowiedziałam.
- To dobrze - powiedział z lekkim uśmiechem - Chciałaś wrócić bez pożegnania? - spytał z miną zbitego psa.
- Oh to nie pamiętasz jak wyrzuciłeś mnie z sali? - powiedziałam sarkastycznie.
- Aa to.. Przepraszam.
- Nie masz za co a teraz proszę daj mi wrócić do domu.
- To chociaż mnie przytul.
Przegryzłam wargę i podeszłam bliżej. Oplotłam wokół bruneta ramiona a on swoje ręce położył na mojej talii przyciągając mnie bliżej do siebie. Do moich nozdrzy uderzył intensywny zapach jego perfum.
- Do zobaczenia jutro - mruknął powoli oddalając się ode mnie.
Przytaknęłam z uśmiechem i weszłam do samochodu. Odpaliłam silnik i opierając łokieć na oparciu siedzenia spojrzałam w tył sprawnie manewrując kierownicą w celu wyjechania z parkingu. Gdy to mi się udało wyjechałam na ulice włączając się do ruchu. Obserwując drogę podłączyłam telefon do radia włączając "Chris Brown ft Nicki Minaj - More Love ". Trzymając mocno kierownice nuciłam pod nosem tekst tak dobrze znanej mi piosenki. Prawdopodobnie wyglądałam jak idiotka wymachując głową i śpiewając. Przy solówce Nicki jak zawsze musiałam się sama przed sobą popisać swoimi zdolnościami rapu.
Skręciłam w ulicę prowadzącą do mojego domu. Wjechałam na podjazd parkując samochód. Wzięłam swoje rzeczy i weszłam do domu. Była już prawie 13. Wyjęłam klucz z zamka i delikatnie zamknęłam za sobą drzwi. Stanęłam w przedpokoju, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech, rozkoszując się panującą w domu ciszą. Powlekłam się do kuchni. Nad kuchenką paliło się światło a do lodówki magnesem w kształcie głowy kota przyczepiona była karteczka. Mama napisała, że są w pracy, Jamie poszedł do kolegi i wróci późno i zostawili mi obiad w piekarniku. A w jadalni czeka na mnie jeszcze mała niespodzianka. Uśmiechnęłam się.
Używając kuchennej rękawicy, wyjęłam z piekarnika zawinięty w folię talerz i poszłam z nim do małej jadalni. Kiedy usiadłam na kanapie, zauważyłam czekoladowe ciastko z wetkniętą weń świeczką. Zapaliłam ją i zdmuchnęłam mówiąc sama do siebie "Sto Lat!".
Dokończyłam obiad składający się z klopsa, ziemniaków i groszku. Zmyłam naczynia zastanawiając się co dalej. Byłam strasznie zmęczona a organizm domagał się snu ale zdrowy rozsądek nakazywał zając się choć przez chwilę lekcjami.
Powoli, opierając się ciężko na poręczy, wdrapałam się po schodach do sypialni, po drodze wpychając do ust ostatnie okruszki czekoladowego ciasta. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka uprzednio zdejmując buty. Padłam na łóżko. Czułam, jak ciężkie powieki zamykają się same i wiedziałam, że za chwilę odpłyne w sen. Byłam zmęczona tym dniem i jedyne o czym marzyłam to zasnąć i obudzić się dopiero następnego dnia. Powoli otworzyłam oczy i przekręciłam się kładąc na plecach. Wpatrywałam się tępo w sufit rozmyślając o tym co powiedział Evan.
" Po kolejną osobę którą kochasz."
Co to miało znaczyć?
Nie miałam czasu by się głębiej nad tym zastanowić. Z dołu usłyszałam dźwięk rozbijającego się szkła. Przerażona zerwałam się na równe nogi. Siedziałam w ciszy nasłuchując czy czasami się nie przesłyszałam ale w tym samym momencie dobiegł mnie dźwięk przypominający łamanie gałęzi. Pisnęłam przerażona i szybko podbiegłam do drzwi zakluczając je. Gdy upewniłam się że są zamknięte, chwyciłam trzęsącymi się dłońmi telefon wybierając pierwszy numer.
Oczekując na połączenie z przyspieszonym biciem serca nasłuchiwałam czy intruz nadal jest w domu. Przegryzłam z całej siły dolną wargę by powstrzymać się od przeraźliwego krzyku gdy usłyszałam męski głos nawołujący moje imie.
- Cait? - w słuchawce usłyszałam głos Ashtona. Gdy w odpowiedzi dostał tylko mój przyspieszony oddech przemówił jeszcze raz ale bardziej spanikowany. - Cait co się dzieje?!
Przełknęłam głośno śline słysząc zbliżające się kroki.
- Ashton... Ktoś jest w domu... Przyjedź, proszę..

--------------------------------------------------------------------------------------------------

PRZEPRASZAM WAS BARDZO BARDZO MOCNO ZA TAKIE OPÓŹNIENIE.
Otóż już od 2 tygodni spoczywała na mnie tak okropna presja poprawiania ocen i na nic kompletnie nie miałam czasu. A jeśli już się znalazł czas to stres nie dawał mi pisać.
Ale spokojnie, wszystkie pięc dwójek poprawiłam i od jutra mam już praktycznie wolne więc rozdziały będą się pojawiać regularnie!

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

♥♥♥♥♥

czwartek, 29 maja 2014

Chapter 11

W oczach Ashtona szalała istna burza a jego tęczówki przybrały ciemniejszy kolor. Pod swoimi dłońmi wyczułam jego przyspieszone bicie serca.
Powędrowałam dłońmi do jego twarzy gładząc delikatnie policzek. Chłopak przyglądał się z ciekawością moim ruchom. Jego oczy zrobiły się już normalnego koloru a serce nie biło już tak szybko. Musnęłam delikatnie jego ciepłych warg. Ashton odwzajemnił pocałunek a jego ręce powędrowały pod moje plecy. Tak jak ostatnio ułożył mnie ostrożnie na siedzeniu motora. Delikatnie całował linie mojej szczęki, powoli kierując się pocałunkami w stronę obojczyka. Zassał ją, językiem kreśląc kółka wokół niedawno zrobionej malinki. Wplotłam palce w jego włosy wyginając plecy w łuk gdy niespodziewanie przejechał palcami nad linią moich majtek. Odpiął guzik spodni lekko je zsuwając z moich nóg. Ze świstem wciągnęłam powietrze przez zaciśnięte zęby gdy jego delikatne palce przejechały po moim wrażliwym miejscu. Kciukiem znaczył kółka na mojej łechtaczce, gdy wiłam się pod nim z przyjemności. Przyspieszył swoje ruchy a moje ciało weszło w stan nieznanego dotąd uczucia podniecenia i mrowienia w dolnej częściu brzucha. Ledwo łapałam powietrze. Pociągnęłam Ashtona za włosy a on wydał z siebie seksowny mruk co spotęgowało moje doznania. Po całym moim ciele rozlała się fala przyjemności i gorąca. Oddychałam nierówno próbując się uspokoić po przybytym dopiero pierwszy raz orgazmie. I kto by pomyślał że pierwszy raz doświadczę tego z Ashtonem Irwinem...
Brunet uśmiechnął się cwaniacko, patrząc na mnie z góry.
- To był prezent na urodziny.
Zapięłam swoje spodnie i stanęłam Ashtonowi między nogami. Oparłam się rękami o jego klatkę patrząc mu w oczy z małym uśmiechem.
- Najlepszy jaki kiedykolwiek dostałam.. No może oprócz samochodu.
Ashton wyszczerzył się spuszczając głowe tak że jego loki opadły.
- Wiesz.. Jesteś dziwna
- Już raz usłyszałam to z Twoich ust - zaśmiałam się.
- Jeszcze tydzień temu podobno mnie nienawidziłaś a teraz ja dostarczyłem ci orgazmu - powiedział śmiało.
Moje policzki zapłonęły z zażenowania.
- Co prawda to prawda - wymamrotałam.
Chłopak westchnął cicho, gładząc kciukiem kostki na moich dłoniach.
- Powiedz mi szczerze - zaczął - Lubisz mnie? Choć trochę?
Wykrzywiłam usta w uśmiech.
- Chcesz znać prawdę?
- Mhm - mruknął nadal spoglądając w dół.
Chwyciłam delikatnie jego kark i przybliżyłam usta do ucha.
- Lubię Cię - wyszeptałam.
Ashton uśmiechnął się wracając wzrokiem na moją twarz.
- Ja też Cię lubie... Nawet bardzo.
Moje serce na chwilę przystanęło a następnie zaczęło napieprzać z całą siłą.
- Wracajmy już - wymamrotałam - Jest naprawdę późno.
Wsiedliśmy na motor i ruszyliśmy w stronę szkoły. Gdy dotarliśmy oddałam Ashtonowi kask a następnie chłopak chwytając mnie za rękę poprowadził nas w stronę wejścia.
- Co masz teraz? - spytał Ashton.
- Biologie a ty?
- Chemie - wykrzywił usta w niezadowoleniu.
Zatrzymaliśmy się na środku korytarza patrząc się na siebie.
- Do zobaczenia za godzinę Cait - Ash pocałował mnie w czoło i odszedł kierując się w stronę swojej sali. Posłusznie poszłam w stronę sali biologicznej. Weszłam do środka siadając w wolnej ławce na końcu sali przy oknie. Położyłam plecak na ławce i rozpakowałam potrzebne książki. Czekałam cierpliwie na rozpoczęcie lekcji. Z nudów przyjrzałam się ludziom którzy siedzieli w sali. Tapeciara, tleniony goth, kujon, jakiś przystojniak i można byłoby tak wymieniać w nieskończoność bo ta grupa była naprawdę zróżnicowana. Dostrzegłam niebieską czuprynę przyjaciela Ashtona - Michaela. Przyjrzałam mu się dokładniej a po chwili stwierdziłam iż jest przystojny i ma to 'coś' w sobie mimo bladej cery. Poczułam na sobie jego wzrok gdy przyłapał mnie na oglądaniu go. Roześmiał się kręcąc głową. Drzwi otworzyły się z hukiem a do sali wszedł chłopak. Uniosłam głowę napotykając na sobie wzrok wysokiego blondyna. Patrzał mi się w oczy gdy szedł w moim kierunku. Serce podskoczyło mi do gardła gdy zajął miejsce obok mnie. Odsunęłam się instynktownie.
- Evan - uśmiechnął się przyjaźnie ale w jego uśmiechu można było dostrzec także coś innego. Pewnego rodzaju był to diabelski uśmieszek.
Po plecach przeszedł mnie zimny dreszcz.
- Cait - wymamrotałam niewyraźnie głęboko zamyślona. Spojrzałam w kierunku Mikey'a który cisnął spojrzenie pełne błyskawic w mojego nieproszonego towarzysza. Zabierz go stąd Mikey.. Zabierz!
W czasie lekcji nie byłam jeszcze nigdy tak znudzona. Nauczycielka napieprzała o jakiś kwaśnych deszczach itp. Evan - bo chyba tak miał na imię - przyglądał mi się ukradkiem co niesamowicie mnie irytowało. Miałam ochotę wziąć książke i wywalić mu prosto w twarz.
Gdy dzwonek zadzwonił Mikey zerwał się z miejsca i chwycił Evana za kołnierzyk koszulki. Po chwili do sali wtargnął zdenerwowany Ashton. Evan śmiał się z Michaela.
- Ej kolego - tłumił śmiech - bo rączki sobie złamiesz.
- Cait, wyjdź - syknął Ashton nawet na mnie patrząc.
- Co?
- Wyjdź do cholery! - wydarł się a włosy stanęły mi dębem.
Udałam się w stronę drzwi.
- Niezły tyłeczek - wygwizdał Evan a mój żołądek obrócił się i miałam ochotę zwymiotować.
Po chwili było słychać jego jęk gdy Ashton wymierzył mu pięść w szczęke.
- Po co wróciłeś?! - wysyczał Ash myśląc że już nie ma mnie w pobliżu.
-  Po kolejną osobę którą kochasz.

____________________________________________________________________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
♥♥♥

sobota, 24 maja 2014

Chapter 10

- Cait - usłyszałam szept Ashtona obok siebie. Spojrzałam się na niego trzymając przy ustach kawałek naleśnika który jeszcze nie zdążył trafić do moich ust. Czym prędzej włożyłam go do ust znowu czując niebo na języku.
- No? - odpowiedziałam, gdy przełknęłam jedzenie.
- Ślicznie ci z tą malinką - mruknął.
Wytrzeszczyłam oczy, moje policzki zapłonęły. Czym prędzej przerzuciłam włosy na jedno ramię próbując ją zakryć.
Ashton zachichotał.
- Nie zakrywaj jej, jest słodka - jego ręka sięgnęła do moich włosów, więc szybkim ruchem pacnęłam go w nią.
- Masz ochotę na wycieczke? - spytał, odsuwając się z uśmiechem.
- Ale teraz? Przecież są lekcje..
- Nic się nie stanie jak jedną lekcje opuścimy.
Wstał z krzesła i podał mi ręke. Zarzuciłam plecak na plecy i chwyciłam jego ręke. Splótł razem nasze palce a moje policzki zrobiły się gorące.
Wyszliśmy ze szkoły udając się na parking, gdzie stał motor Ashtona. Stanęłam i wydęłam w usta w niezadowoleniu.
Irwin obrócił się w moją stronę na jednej nodze.
- Czemu nie pojedziemy moim samochodem? - spytałam.
- Bo jazda motorem to większa frajda - podał mi kask który z ociąganiem włożyłam.
Usiadłam za Ashtonem chwytając się mocno jego koszulki. Położyłam policzek na jego plecach gdy ruszyliśmy.
Motor zatrzymał się gdzieś na odludziu. Niedaleko można było dostrzec zrujnowany magazyn lub jakąś nieczynną fabryke. Ashton zsiadł z motoru a ja natomiast nadal na nim siedziałam. Brunet wyjął paczke papierosów po czym jednego włożył pomiędzy swoje pulchne wargi. Zapalił go, wdychając nikotyne do swoich płuc.
- Palisz? - spytał wypuszczając w powietrzu idealny okrąg.
- Jeszcze nigdy nie próbowałam - wymamrotałam.
Ashton zacichotał, przybliżając się do mnie. Położył swoje dłonie po moich obu stronach.
- Złóż usta w dziubek - nakazał.
- Ale po co?
- Po prostu to zrób - przewrócił oczami.
Ułożyłam usta w ciasny dziubek.
- Rozchyl delikatnie wargi  - powiedział.
Tak jak kazał tak też zrobiłam.
Zaciągnął się papierosem i przybliżył się do mnie. Nasze wargi dzieliły jedynie milimetry i miałam straszną ochotę go pocałować. Lekko wdmuchnął dym w moje usta. Przymknęłam oczy. Spojrzał mi w oczy.
- I jak? - spytał uśmiechając się.
- Fajnie - wymamrotałam - Zrób to jeszcze raz.
Brunet zachichotał - Nie tak szybko maleńka.
Zmrużył oczy i zaciągnął się szlugiem. Chwycił mnie niespodziewanie w talii przyciągając mnie do siebie i złączył nasze wargi. Rozchyliłam wargi pozwalając dymowi przejść do moich płuc. Jego malinowe ciepłe usta idealnie wpasowały się w moje. Oplotłam nogi wokół bioder Ashtona. Wplątałam dłonie w jego jasne włosy pociągając za ich końce a z ust bruneta wydobył się mruk zadowolenia. Ułożył mnie na siedzeniu motora. Sięgnął dłonią pod moją koszule, próbując odpiąć mój stanik. Jego ciepłe dłonie błądziły po moim ciele a dreszcze podniecenia przebiegały po każdym milimetrze skóry tworząc tzw. gęsią skórke. Chwyciłam zębami dolną wargę Ashtona pociągając ją. Z jego ust wyleciał seksowny jęk który przyspieszył bicie mojego serca.
- Kusisz mnie - wyszeptał mi w wargi, delikatnie przejeżdżając palcami po moich piersiach, których sutki natychmiastowo stwardniały. Przegryzłam dolną wargę w zachwycie.
Sięgnęłam dłońmi pod koszulkę Ashtona badając palcami jego umięśniony tors. Próbowałam mu ją zdjąć, lecz nie udało mi się to. Irwin widząc moje trudy uśmiechnął się szeroko i zdjął z siebie koszulkę. Moje oczy nie przestały skanować jego idealnego ciała. Szerokie ramiona, wyćwiczony niezliczonymi godzinami na siłowni brzuch i idealnie wykrojona litera V kończąca się przy lini czerwonych bokserek.
Ashton wpił się ponownie w moje wargi, całując mnie jeszcze zachłanniej. Uniósł moją jedną nogę przejeżdżając delikatnie po niej swoimi palcami. Odpiął moją dżinsową koszule, pod którą znajdował się sam stanik. Przegryzł wargę i zachłannym wzrokiem oglądał moje ciało.
- Idealna - wymamrotał, złączając nasze wargi.
Nagle usłyszałam szelest. Oderwałam się od Ashtona.
- Słyszałeś to? - spytałam.
- Um, nie - odpowiedział i chciał mnie pocałować lecz znowu usłyszałam szelest. I tym razem Ashton także go usłyszał bo oboje odwróciliśmy się w stronę dźwięku. Zobaczyliśmy starszego mężczyzne z wędką. Przyglądał nam się z szokiem wymalowanym na twarzy. Przerażona zakryłam się koszulą dżinsową, patrząc na Ashtona który wyglądał na niewzruszonego całą sytuacją.
- Piękna pogoda prawda? - spytał Ashton z uśmiechem.
Mężczyzna odburknął mu coś i zniknął nam z oczu, wracając się tam skąd wrócił.
Ashton odwrócił się w moją stronę. Uśmiechał się szeroko, jego oczy błyszczały gdy wydawał się w ogóle nie przejmować zaistniałą sytuacją. Wręcz przeciwnie - bawiła go.
- Mała wpadka - wzruszył ramionami, chwytając mnie w talii.
- Wracajmy, późno już - wymamrotałam, zakładając koszulę.
- Nie możemy tego dokończyć? - wydął dolną wargę i otworzył szerzej oczy w geście błagania - Przecież następna lekcja zaczyna się za 30 minut.
Chwyciłam jego twarz w dłonie i cmoknęłam go w czubek nosa.
- Innym razem napewno to dokończymy.
Ashton westchnął. Chciałam ubrać kask lecz brunet wyrwał mi go z rąk, rzucając gdzieś za siebie.
- Pieprzyć szkołę, pieprzyć wszystko kiedy chcę tylko Ciebie.

****************************************************************************************************************************************************************

OGŁOSZENIA PARAFIAAAAALNE!

po 1. Chciałam Was bardzo bardzo bardzo przeprosić za takie opóźnienia ale szkoła nieźle daje mi w kość. Codziennie mam sprawdziany, kartkówki, poprawy etc. na które się muszę uczyć by nie skończyć gimnazjum z jakąś 2 na świadectwie.
po 2.  Zgubiłam zeszyt z nickami osób które mam powiadamiać o nowych rozdziałach (only me) . Więc jeśli chcesz być powiadamiany wystarczy że w komentarzu napiszesz swój username z Twittera ;)
po 3. Skarbie, jeśli czytasz to komentuj, proszę! Wasze komentarze = szybciej pojawiające się rozdziały ;) Nie będę tu ustawiać limitów typu 10komentarzy=nowy rozdział bo to bez sensu. Chcę Waszej opini bo chcę wiedzieć czy jest sens w robieniu tego co robię i co kocham ♡

ILY ♡

poniedziałek, 19 maja 2014

Chapter 9

Mamrocząc pod nosem przewróciłam się na drugi bok, zakrywając się kołdrą po sam czubek głowy by choć trochę odizolować od siebie głośno dzwoniący budzik w telefonie. Fakt iż jako budzik mam ustawioną ulubioną piosenke wcale nie pomagał w rannym wstawaniu do szkoły. Co ja gadam? Przy wstawaniu pomaga mi tylko zapach robionego śniadania, ale dzisiaj go nie poczułam. Wkońcu zwlekłam się z łóżka i pomaszerowałam prosto do kuchni gdzie nikogo o dziwo nie było. Związałam włosy i włączyłam czajnik by przygotować sobie kawe która powinna mnie obudzić choć trochę. Wyciągnęłam swój czarny kubek, postawiłam go na blacie, wsypałam 2 łyżeczki kawy i czekałam aż woda się zagotuje. Gdy czajnik zaczął piszczeć, chwyciłam go i zaczęłam powoli nalewać do kubka.
- STO LAT! - usłyszałam nagle wrzask Mamy i Taty którzy jakimś magicznym sposobem pojawili się tuż za mną.
Przestraszyłam się przez co upuściłam czajnik, rozlewając tym samym na dłoń wrzącą wodę. Pisnęłam przerażona i podbiegłam szybko do kranu, umieszczając dłoń pod strumieniem lodowatej wody.
- Co to miało być?! Nie mam dzisiaj urodzin - syknęłam.
Mama zachichotała.
- Dzisiaj mamy 5 września, to twoje urodziny.
- Oh, fajnie.. Więc ile mam już lat? - odparłam niewzruszona.
Tata spojrzał się na mnie z lekkim przerażeniem.
- 17... Wszystkiego Najlepszego! - podszedł do mnie i chciał wręczyć mi torebkę z prezentem lecz go zatrzymałam.
- Jeśli to znowu będzie miś..
- Na szczęście w tym roku nie - uśmiechnęła się Mama.
Tata podał mi prezent a ja zerknęłam do środka. Wyjęłam małe pudełeczko. Zmarszczyłam brwi.
- Otwórz - ponaglił mnie Tata.
Westchnęłam i uchyliłam wieczko. Czy ja śnię?
- Jezus Maryja - pisnęłam rzucając się rodzicom na szyję.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję - powtarzałam w kółko.
- Wyjdź na zewnątrz - powiedziała Mama uśmiechając się.
Fakt iż byłam w piżamie wcale nie przeszkodził mi w wybiegnięciu tak przed dom.
Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam stojącego na podjeździe Range Rovera. Podbiegłam rozkładając ręce na jego masce szczerząc się jak debil. Odwróciłam się w stronę rodziców którzy stali w progu drzwi obserwując mnie.
- To pewnie kosztowało Was fortunę... Nie mogę tego przyjąć.
Tata natychmiastowo zaprzeczył ruchem głowy z powrotem chowając klucze w moje dłonie.
- Obiecaliśmy Ci, że jeśli zdasz prawo jazdy za pierwszym razem to ci kupimy samochód.
- Ale nie taki drogi - wymamrotałam.
- Oszczędzaliśmy na ten samochód więc ciesz się a nie marudzisz - uśmiechnęła się ciepło moja rodzicielka.
Wyściskałam ich jeszcze raz.
- Dobra, koniec tych dobroci. Teraz idź się ubrać bo do szkoły nie zdążysz żeby się popisać - zażądał Tata surowym głosem ale w jego oczach można było dostrzec rozbawienie.
Szybko pobiegłam do pokoju otwierając szafe. Wyciągnęłam pare przetartych czarnych rurek, koszule dżinsową i trampki. W ekspresowym tempie ubrałam wszystko, po czym pobiegłam do łazienki. Umyłam zęby a włosy zostawiłam rozpuszczone. Chwyciłam plecak i byłam gotowa do wyjścia gdy przypomniałam sobie o kluczach. Zabrałam je z kuchni i wyszłam z domu. Otworzyłam drzwi MOJEGO nowego samochodu. Usiadłam na miejscu kierowcy napawając się jego widokiem. Idealna skrzynia biegów, skórzana karoseria i radio z możliwością podłączenia telefonu. Podłączyłam telefon nastawiając piosenkę 30 Seconds To Mars - Attack. Nucąc piosenkę która z niesamowitą siłą wydobywała się z głośników wyjechałam tym cudeńkiem na jezdnie. Ostrożnie ale też zdecydownie trzymałam nogę na pedale gazu. Zauważając czerwone światło zahamowałam czekając na zielone. Rozchyliłam okno wpuszczając do środka trochę świeżego powietrza. Obok mnie zatrzymał się samochód w którym siedział chłopak. Widać było że gdzieś się spieszy, bo cały czas zerkał na zegarek. Nerwowo bawił się palcami, gdy rozglądał się wokoło. Nagle spojrzał się w moim kierunku i uśmiechnął się nerwowo. Odwzajemniłam lekko uśmiech. Zobaczyłam zielone światło więc ruszyłam by zdążyć przed dzwonkiem do szkoły. Gdy byłam już na miejscu, jeździłam po parkingu szukając wolnego miejsca.
- Nosz kurwa mać - przeklnęłam, uderzając pięścią w kierownicę. Po chwili oprzytomniałam przepraszając samochód za mój wybuch. Moje małe dziecko.
Nareszcie znalazłam wolne miejsce więc zaparkowałam i wyskoczyłam z wysokiego samochodu. Przycisnęłam guzik przy kluczach zamykający drzwi. Głośne 'pipi' rozeszło się po parkingu.
- No no niezłe autko Evans - z daleka zobaczyłam idącego Ashtona który przyglądał się mojemu 'dziecku" z zachwytem. Delikatnie dotknął palcami maski samochodu.
- Z jakiej to okazji? - spytał.
- Urodziny - wzruszyłam ramioni.
- Masz dzisiaj? - uśmiechnął się. Przytaknęłam, wydymając usta.
- Zaśpiewałbym ci STO LAT ale nie umiem więc.. zwykły przyjacielski uścisk?
- Czemu nie - wzruszyłam niedbale ramionami wtulając się w ciepłe ciało Ashtona. Oplótł mnie ciasno ramionami.
- Wszystkiego Najlepszego!
- Dziękuje - wymamrotałam - Idziemy? Bo nie chcę się spóźnić?
- Jasne - chłopak nałożył na nos okulary i trzymając mnie delikatnie w talii zaczęliśmy iść.
- Co masz pierwsze? - spytał patrząc przed siebie.
Wyjęłam z kieszeni telefon, przeglądając aplikacje z planem lekcji.
- Fotografia.
- Ja to samo - uśmiechnął się uroczo.
Poprowadził nas do prawidłowej sali. Gdy weszliśmy, wszyscy siedzieli w ciszy patrząc na nauczyciela sprawdzającego obecność. Gdy nauczycielka nas zauważyła, uśmiechnęła się przebiegle.
- Witam pana Irwina, czyżby zamierzał Pan chodzić na lekcje od początku roku a nie tylko pod koniec?
- Taa, coś w tym stylu - wymamrotał Ashton niezainteresowany.
- Oh i Pani..? - spytała nauczycielka patrząc na mnie.
- Cait Evans - odpowiedziałam.
- Dobra, siadajcie na miejsca i zaczynamy lekcje - wybełkotała nauczycielka, szukając czegoś w swoich notatkach.
Skierowałam się ku wolnej ławce, gdzie zajęłam miejsce pod ścianą. Ashton usiadł koło mnie.
- Nie pozwoliłam Ci tu usiąść - szepnęłam.
- Nie zaczynaj, Evans - Ash uśmiechnął się głupkowato.
- Panno Evans - dobiegł mnie głos nauczycielki.
Spojrzałam na nią.
- Jak nazywa się metoda przenoszenia obrazu namalowanego na szkle na kartke?
Wmurowało mnie.. To coś takiego istnieje?! I ma swoją własną nazwe?!
- Monotypia - odpowiedział Ashton wzruszając ramionami jakby była to najprostsza rzecz o jaką mogła mnie spytać nauczycielka. Tylko problem w tym, że ja za cholerę nie znałam odpowiedzi i pewnie teraz wyszłam na debilkę.
- Od kiedy nazywasz się Cait? - zapytała nauczycielka z małym uśmiechem.
Cała klasa wybuchła śmiechem, a po chwili gdy nastała cisza Ashton roześmiał się gorzko.
- Wolę mieć damskie imię niż mieć meszek pod nosem - Irwin zripostował ją w taki sposób  że nauczycielka zrobiła się czerwona na twarzy. Po chwili wróciła do prowadzenia lekcji nie zwracając już na nas więcej uwagi.
Gdy lekcja się skończyła spakowałam książki do plecaka i wyszłam wraz z Ashtonem. Idąc z nim zapełnionym korytarzem czułam się.. dziwnie? Tak, to idealne określenie. Dziewczyny trzepotały w jego strone rzęsami, chłopacy przybijali mu piątke a ja byłam taka zwykła przy nim.. zwyczajna.
Zatrzymał się przed grupką chłopaków i rozpoznałam w nich tych gości którzy stali z nim pierwszego dnia gdy tu przybyłam.
- Ej chłopaki to jest Cait, moja przyjaciółka - uśmiechnął się triumfalnie zerkając na mnie.
Rozejrzałam się po chłopakach. Jednego z nich już znałam - to Luke. Od razu się uśmiechnęłam widząc jego anielską twarz.
- Cześć, jestem Michael - powiedział chłopak o bladej cerze i kolorowych włosach. Wyglądał przyjaźnie i od razu go polubiłam. Uśmiechnęłam się lekko.
Gdy wzrok mój i ostatniego z kolegów Ashtona się spotkał zaczęłam się zastanawiać skąd go znam i widząc jego minę on najwyraźniej myślał o tym samym.
- My się już raz widzieliśmy, prawda? - spytał uśmiechając się.
- I przypadkiem godzinę temu - uśmiechnęłam się.
- Calum - podał mi rękę a ja oczywiście uścisnęłam ją. Po mojej skórze natychmiastowo przeszedł zimny dreszcz.
- Um, miło mi Cię poznać - odpowiedziałam lekko zdystansowana.
- Idziemy coś zjeść? - spytał Ashton patrząc na mnie ale to pytanie było skierowane do wszystkich.
- Jasne, umieram z głodu - powiedziałam zgodnie z prawdą.

sobota, 10 maja 2014

Chapter 8

- O Boże, a to jak okazało się, że to jej chłopak wszystkich zabijał?! Masakra jakaś! - wykrzyczałam zdumiona i rozemocjonowana końcem filmu.
- Jak można zabijać takie seksowne dziewczyny? - Ashton podparł ręce na blacie stołu a głowę umieścił na dłoniach z wymalowaną marzycielską miną.
- One były seksowne?!
- No i to jak jasna cholera - mruknął.
- Według mnie nie.
- Jesteś dziewczyną, nigdy tego nie zrozumiesz - wyszczerzył się, gdy pojawiła się koło nas kelnerka z naszym zamówieniem.
- Jeden duży Chicken Box dla państwa - postawiła duże pudełko na stoliku i odeszła kontynuować prace przy kasie.
Siegnęłam po swój ulubiony sos musztardowy a Ashton po słodko-kwaśny.
- O fuj, jak ty to możesz jeść? - wydęłam usta.
Brunet sięgnął po kawałek kurczaka, zamoczył go w sosie i włożył do ust.
- Chyba to ja powinieniem Ciebie się o to spytać.
- Musztarda jest najlepsza! A w ogóle ta z McDonalda!
Ashton wzruszył ramionami jedząc powoli to istne niebo na ziemi.
Chwyciłam Nuggets'a, zamoczyłam go w sosie, włożyłam do buzi i jęknęłam z przyjemności.
- Nie jęcz tak bo zaraz dojdziesz - zachichotał Ashton prawie ksztusząc się jedzeniem.
- To nie było śmieszne.
- Owszem było - odpowiedział pochłaniając kolejnego Nuggetsa.
- Czujesz się zazdrosny, bo zwykły kurczak doprowadza mnie do orgazmu a  ty byś tak nie umiał, prawda? - uśmiechnęłam się sarkastycznie a Ashton na chwilę przestał jeść.
- Cofnij to.
- Nie.
- Cofnij.
- Nie.
- Okay - wstał, odsunął od siebie stolik i podszedł do mnie. Kucnął i przełożył mnie sobie przez ramie. Pisnęłam przerażona miotając się na wszystkie strony.
- Nie! - krzyczałam - Moje kurczaczki!
Ashton wyszedł z McDonalda nadal trzymając mnie na swoich ramionach. Pięściami uderzałam w jego plecy ale on zdawał się nie zwracać uwagi na to. Wydawał się nawet nie czuć moich uderzeń.
- Nie podoba mi się ta zabawa - wymamrotałam opadając w dół jego ciała a moje ręce kołysały się w rytm jego kroków.
- A mi tak - skręcił w małą uliczke w której przez chwilę szliśmy w mroku a po chwili dotarliśmy na parking na którym stał jego motor. Postawił mnie na ziemie dopiero gdy staliśmy obok niego. Podał mi kask do rąk.
- Ubieraj i jedziemy dalej - wyszczerzył się ubierając swój kask i wszedł na motor. Usiadłam za nim trzymając się kurczowo jego kurtki.
- Gdzie jedziemy? - spytałam.
- Coś ci pokażę.
- Za dużo atrakcji jak na jeden dzień - westchnęłam.
- Nie lubisz być w moim towarzystwie?
- Nienawidzę - zaśmiałam się a Ash uśmiechnął się lekko.
Odpalił motor a ja jak ostatnim razem mocniej przytrzymałam się jego kurtki. Jechaliśmy z normalną jak na Ashtona prędkością, sprawnie omijając samochody. Wyciągnęłam w bok jedną ręke i poruszałam nią czując jak wiatr nią kołysze.
Tym razem jechaliśmy dosyć długo. Trochę się przeraziłam widząc jak brunet wjeżdża do lasu. Jechaliśmy małą drużką, wokół nas były same drzewa a na niebie majaczył srebrzysty księżyc.
Ashton zatrzymał się, gasząc światła a ja momentalnie pisnęłam.
- Zamknij oczy - polecił a ja posłusznie je zamknęłam.
Irwin zdjął mój kask, chwycił za rękę i zaczął prowadzić w nieznanym mi kierunku. Szłam powoli uważając jak tylko mogłam by nie zahaczyć o coś nogą i wywalić się. Ashton zauważył moje wleczenie więc chwycił mnie w talii i tym razem szło mi się o wiele łatwiej.
- Gdzie ty mnie prowadzisz do jasnej cholery?! - spytałam lekko poddenerwowana.
- Przestań marudzić bo niszczysz niespodzianke - westchnął a po chwili dodał - I nie waż się otwierać oczu!
Przeklnęłam w duchu bo właśnie chciałam to zrobić. Czy on mi czytał w myślach?!
Po chwili zatrzymaliśmy się a Ashton odszedł ode mnie i słyszałam tylko jego oddalające się kroki. Zaczęłam panikować i wszystkie momenty z horrorów i książek o morderstwach w lasach zaczęły powracać.
- Możesz otworzyć oczy - wykrzyknął Ashton.
Rozchyliłam powoli powieki i to co zobaczyłam całkowicie zabrało mi mowę. Ashton stał na małym mostku, który otaczało małe jezioro. Księżyc odbijał się od tafli wody. Ruszyłam w kierunku Ashtona który uśmiechał się uroczo. Pociągnął mnie za ręke i razem usiedliśmy na końcu mostku, kołysząc nogami nad wodą.
- Tu jest pięknie.. Jak znalazłeś to miejsce? - spytałam spoglądając na twarz Ashtona na którym zagościł nieśmiały uśmiech.
- Jak byłem mały często przyjeżdżałem tu z rodzicami. Z bratem bawiłem się nad wodą a rodzice robili grilla. Siedzieliśmy tu całymi dniami i nigdy nam się tu nie nudziło. Do czasu. - posmutniał lekko.
- Jak to? - zmarszczyłam brwi skonsternowana.
Ashton westchnął cicho milcząc przez dłuższy czas. Jego usta ułożyły się w cienką line a brwi złączyły się. Intensywnie nad czymś rozmyślał. Po chwili odchrząknął.
- Gdy miałem 11 lat przyjechaliśmy tu jak co weekend. Rodzice siedzieli rozmawiając a Thomas pływał na materacu. Tata kazał mi go obserwować a ja zamiast tego bawiłem się w piasku nie zwracając na niego uwagi... - głos Ashtona się załamał a ja zaczęłam się coraz bardziej przekonywać do tego iż ta historia nie będzie miała szczęśliwego zakończenia.
- W pewnym momencie zauważyłem że nie ma go na materacu... Tata zaczął go szukać i znalazł go... martwego - po policzku Ashton'a spłynęła pojedyncza łza którą natychmiastowo ztarł. Moje serce przestało na chwilę bić. O mój Boże...
- Wszyscy obwiniali mnie jego śmiercią - spuścił wzrok na swoje palce a ja przybliżyłam się do niego przytulając go. Brunet wtulił się we mnie, twarz chowając w moich włosach. Czułam jego ciepły oddech na szyi i zapach jego perfum w nozdrzach.
- To nie była Twoja wina.. Niczyja wina... - wyszeptałam, będąc na skraju płaczu.
Ashton odsunął się ode mnie powoli.
- Kurcze, to miał być miło spędzony czas a ja tu smęcę o swojej przeszłości - zachichotał nerwowo.
Położyłam głowę na jego kolanach, spoglądając na księżyc.
- Mi się podoba - uśmiechnęłam się.
Brunet głaskał mnie po włosach. Powoli odpływałam w sen pod jego dotykiem. Było mi tak cholernie dobrze.
- Ej, nie zasypiaj mi tu - zachichotał a moje serce przyspieszyło swoje obroty.
Uśmiechnęłam się i usiadłam naprzeciwko niego. Przez chwilę patrzeliśmy się na siebie gdy nagle pod wpływem impulsu, rzuciłam się Ashtonowi na szyję i pocałowałam go. Ręce chłopaka natychmiastowo powędrowały do mojej talii. Lekko wbił w nią swoje palce, obracając nas tak, że teraz on był nade mną. Pocałunkami zszedł do lini mojej szczęki, obcałowując ją malutkimi całusami. Przejechał nosem po mojej szyi i gwałtownie wpił się w delikatną skóre. Po całym moim ciele przebiegł dreszcz podekscytowania i podniecenia. Ashton odsunął się przejeżdżając koniuszkiem języka po bolesnym miejscu. Uśmiechnął się triumfalnie patrząc na mnie z góry.
- No i jesteś moja - uśmiechnął się szerzej.
Wstał, podał mi dłoń i udaliśmy się z powrotem do motora.
Po 15 minutach byliśmy już pod moim domem. Ashton przyciągnął mnie do siebie całując w usta.
- Do jutra księżniczko - wyszeptał.
- Do jutra Ash - puściłam jego ręke i odwracając się poszłam do domu. Usłyszałam pisk opon w tym samym momencie kiedy zamknęłam za sobą drzwi. Pobiegłam do pokoju, zamykając się. Zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania i na bieliźnie poszłam do łazienki. Obmyłam twarz lodowatą wodą. Spojrzałam na swoje odbicie. Moje policzki były zaczerwienione, oczy świecące a źrenice powiększone. Przerzuciłam włosy na jedno ramię i spojrzałam na rane. Dotknęłam ją i od razu tego pożałowałam. Syknęłam z bólu.
Wróciłam do pokoju i ubrałam się w piżame. Położyłam się do łóżka i przykryłam ciało kołdrą. Oblizałam usta nadal czując smak warg Ashtona.
To było niesamowite.





CHCIAŁAM WAS BARDZO, ALE TO BARDZO PRZEPROSIĆ, ŻE NIE DODAŁAM ROZDZIAŁ W ŚRODĘ, ALE MUSIAŁAM SIĘ UCZYĆ I PO PROSTU NIE MIAŁAM CZASU.
ALE DZISIAJ USIADŁAM I NAPISAŁAM GO DLA WAS :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ ♡

Szablon by S1K